Uchyliłam lekko powieki, lecz szybko znowu opadły. Ból z tyłu głowy był nie do opisania. Syknęłam z bólu i usłyszałam, jak ktoś podrywa się z krzesła.
- Asia, Asia, ty żyjesz! Jezu, jak ja się bałam- usłyszałam głos Kasi, poczułam jej dotyk na mojej dłoni i znowu spróbowałam otworzyć oczy.
- Kaśka- powiedziałam cicho- Gdzie...gdzie...
- Nic nie mów, idę po lekarza!- wybiegła z sali. Spojrzałam na swoje ręce, w których miałam założone kilka wenflonów, słyszałam pikanie jakiegoś urządzenia, podniosłam lekko wzrok, a na szafce obok ujrzałam bukiet żółto-czerwonych tulipanów. Nagle w sali pojawił się wysoki mężczyzna w okularach, przy nim dwie pielęgniarki, a za nimi Kasia.
- Twoi rodzice już jadą z hotelu- rzuciła szybko.
- Wróciła pani do nas- lekarz spojrzał na mniez troską, zaraz przeniósł wzrok na wszelkie urządzenia- Siostro, proszę podać jeszcze glukozę pacjentce- wydał polecenie. Wyjął z kieszeni fartucha małą latarkę i poświecił mi w oczy.
- Coś panią boli? Jak głowa?- zapytał niskim głosem.
- Boli- powiedziałam tylko tyle.
- Siostro, 400mg ibuprofenu dożylnie- powiedział do drugiej pielęgniarki i zaraz poczułam, jak ta wprowadza płyn przez wenflon.
- Miała pani dużo szczęścia- rzucił lekarz i osłuchał mnie- W sumie mogliśmy panią przetransportować do Polski, ale co by to dało? Ważne, że doszła pani do siebie. Co nie znaczy, że dzisiaj pobiegnie pani do domu- uśmiechnął się ciepło, a ja słuchałam go, niczego tak naprawdę nie rozumiejąc- Musi pani zostać u nas jeszcze kilka dni, prawie dwa tygodnie w śpiączce to nie żarty. Zrobimy wszelkie badania, zakrwienie ustąpiło, więc powinno być dobrze, ale następnym razem, proszę uważać- dodał- Teraz proszę odpocząć, wrócę później- dotknął mojego czoła i wyszedł z sali, a za chwilę opuściły ją też pielęgniarki. Kasia podeszła do drzwi i je zamknęła.
- Jezu, nigdy więcej, rozumiesz? Nigdy więcej nie rób mi takiego stracha! Więcej na żaden koncert nie idziemy!!- usiadła przy łóżku. W jej głosie słychać było stanowczość. Niczego nie rozumiałam. Jaki koncert?
- Co?- zapytałam krzywiąc się z bólu.
- Nawet nie dyskutuj. Przez tą głupii zespół ledwo uszłaś z życiem.
- Ale o czym ty mówisz? Przecież dostałam piłką palantową od kolegi Kordiana- rzuciłam- I gdzie Luke, gdzie Harry?- spytałam cicho zaniepokojona. Kasia chyba nie do końca wiedziała o co mi chodzi.
- Jakiego Kordiana? Luke, Harry? A kto to? O czym ty mówisz?- zmarszczyła brwi- Przecież byłyśmy tutaj na koncercie i ktoś cię popchnął i uderzyłaś głową o barierkę, a potem jak upadłaś, to o podłogę.
- Co?- czułam się jakby ktoś wyrwał mnie z rzeczywistości i postawił w innym świecie- To gdzie ja jestem?
- To ty nic nie pamiętasz? Jesteśmy teraz w Londynie, już drugi tydzień. Twoi rodzice chcieli, żeby przetransportowano cię do Polski, ale lekarze się nie zgodzili.
- Ale co my tu...
- Koncert One Direction. Mówi ci to coś?
- Jak było?
- Jezu, Aśka! Ledwo żyjesz i pytasz o koncert?!- Kasia patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Zaraz jednak dodała ciszej- Było świetnie- uśmiechnęła się lekko. Dopiero teraz zaczęło do mnie dochodzić, że to wszystko to był chyba tylko sen. Wolałam się jednak upewnić.
- Kasia, a jak ty się czujesz? Jak Zayn?- to pytanie upewniło mnie. Kasia patrzyła na mnie jak na kosmite.
- Zapomnij- dodałam szybko. No tak, takie rzeczy się przecież nie dzieją. Drzwi sali otworzyły się, a do środka wpadli rodzice.
- Dziecko, wróciłaś- oczy mojej mamy były już pełne łez, tata też nie krył radości- Tak się baliśmy! Ja nie wiem, jak my podziękujemy temu chłopakowi- mama otarła łzy. Teraz już kompletnie niczego nie rozumiałam.
- O czym mówisz?- zapytałam cicho.
- Janek, zadzwoń do niego, niech się chłopak nie martwi- mama rzuciła do taty, a ten wyszedł z sali- Kasia mówiła, że ten chłopak jeden, jak upadłaś, od razu zawiózł cię do szpitala. Podobno potem miał jakieś problemy, bo wyszedł po koncercie, nie poczekał- mama otarła łzy- Gdybym wiedziała, że na takim koncercie coś takiego może się stać, nigdy bym ci nie pozwoliła tam jechać. Teraz studia przed tobą, całe życie, a przez tą głupii zespół mogłaś wszystko stracić- dodała.
- Jaki chłopak?- zapytałam tylko.
- Harry. Harry Styles chyba- przymknęłam powieki słysząc jego nazwisko- W sumie to i lekarz zespołu też z nim przyjechał, powiedział, że tak będzie szybciej niż czekać na karetkę- Kasia dodała ciszej.
- Przychodził tu codziennie- słowa mojej mamy otworzyły mi wręcz oczy. Pomyśleć, że tyle z nim przeżyłam, a to był tylko sen. A teraz...właśnie, teraz ten człowiek uratował mi życie.
- Chce zostać sama. Muszę odpocząć- powiedziałam cicho. Mama i Kasia wyszły. Dopiero teraz zauważyłam, że na parapecie stoi kilka takich samych bukietów, jak ten na stoliku przy łóżku. Przymknęłam powieki. Musiałam poukładać sobie wszystko w głowie. Odróżnić prawdę od fikcji. Usłyszałam ciche pukanie. Otworzyłam oczy, drzwi się uchyliły i zobaczyłam w nich mojego wybawcę. Serce biło mi jak szalone, z jednej strony na myśl, co działo się w moim śnie, a z drugiej, z kim tak naprawdę mam do czynienia.
- Żyjesz- powiedział z ulgą. Przymknął drzwi i podszedł do łóżka, chciałam się podnieść, ale ból głowy skutecznie mi to uniemożliwił.
- Nie ruszaj się- Styles dotknął mojego ramienia, poprawił najpierw poduszkę, później kołdrę. Podniósł z niej bukiet, który przed chwilą na niej położył.
- Przyniosłem kwiaty- uśmiechnął się wzruszając ramionami, rozejrzał się wkoło po wszystkich żółto-czerwonych bukietach tulipanów i spuścił z uśmiechem wzrok- Nie chciałem, żeby było tu tak smutno- wzruszył znowu ramionami i położył kwiaty przy moich rękach.
- Dziękuję- dopiero doszłam do słowa, uśmiechnęłam się nie patrząc na chłopaka- Są piękne- dotknęłam jednego z kielichów kwiatów- Usiądź- wskazałam wzrokiem krzesło. Harold usiadł na nim i patrzył na mnie uważnie. Przez chwilę panowała cisza, którą za chwilę przerwał.
- Jak się czujesz?- zapytał szczerze zmartwiony.
- Głowa boli- westchnęłam- I nie wiele pamiętam z tamtego dnia- dodałam przymykając oczy.
- Ważne, że się obudziłaś- dotknął mojej dłoni, lecz za chwilę szybko ją zabrał.
- Muszę ci podziękować. Podobno gdyby nie Ty, to byłoby źle- przymknęłam oczy.
- Nie myśl o tym. Ważne, że teraz jest dobrze- powiedział spokojnie- Zrobiłem to, co uważałem za słuszne.
- Miałeś przeze mnie problemy- bardziej stwierdziłam niż spytałam.
- Przestań, są rzeczy ważne i ważniejsze- uśmiechnął się delikatnie. Odwróciłam wzrok, w moich oczach zebrały się łzy. Uświadomiłam sobie, ile miałam szczęścia, teraz mogłoby mnie tu nie być.
- Wszystko w porządku?- Harry uniósł się na krześle- Asia?
- Znasz moje imię- znowu bardziej stwierdziłam, aniżeli zapytałam. Chłopak odpowiedział uśmiechem.
- Trudno, żebym go nie znał, skoro jestem tu codzie...- urwał jakby zawstydzony, spuścił wzrok na swoje ręce, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Rozumiem- dodałam cicho.
- Właśnie, wiesz co, nie chce się narzucać, czy coś, ale kilku chłopaków pytało jak się czujesz i w ogóle. W sumie Louis i Niall raz tu ze mną byli, no ale tak reszta pytała, czy jak już dojdziesz do sił, to czy będą mogli cię odwiedzić?- spojrzał na mnie wyczekując odpowiedzi. Byłam wręcz zszokowana, co pewnie dało się odczytać z mojej twarzy.
- Tak...tak- uśmiechnęłam się- Byłoby mi miło. Bardzo- dodałam.
- To super. Wiesz, wszyscy się martwimy, w końcu to stało się na naszym koncercie. A, no i prezes rozmawiał już z Twoimi rodzicami co do odszkodowania, ale jakbyś czegokolwiek potrzebowała, jakbym mógł jakoś pomóc ja, albo któryś z chłopaków, po prostu powiedz- Styles spojrzał na mnie. Jak możliwe, żebym znała to spojrzenie z mojego snu. Tak jednak było.
- Dobrze- powiedziałam cicho.
- Mogę zapisać swój numer na twoim telefonie?- zapytał jakby zakłopotany. Skinęłam głową, a on sięgnął na szafkę po telefon i wbił na nim ciąg dziewięciu cyfr.
- Zapisałem po prostu Harry Styles- wzruszył ramionami- Jak coś, to dzwoń.
- Dobrze- zgodziłam się, nie wierząc do końca w to, co się dzieje. To przerastało moje wyobrażenia.
- Jesteś zmęczona? Ja już pójdę, odpocznij. Jutro po nagraniu wywiadu też przyjdę, jeśli pozwolisz.
- Muszę chyba się przespać. Takie paradoksalne, ale po takim czasie snu, chce mi się spać.
- Rozumiem- uśmiechnął się pocieszająco.
- Jeśli chodzi o jutro, to nie chce marnować twojego czasu...
- Nawet tak nie mów. Poza tym już się przyzwyczaiłem, że tu przychodzę. Nie masz więc wyjścia- uśmiechnął się radośnie i wstał z krzesła. Poprawił jeszcze raz moją kołdrę, przez co poczułam się jak dziecko.
- Dziękuję za wszystko- powiedziałam patrząc w jego oczy. Ten jednak tylko lekko się uśmiechnął i zanim wyszedł, rzucił jeszcze:
- Zdrowiej szybko. Do jutra- i opuścił salę. Zostałam sama ze swoimi myślami, wspomnieniami ze snu i teraźniejszością, która zaskakuje mnie na każdym kroku.
__________________________________
Wiem, zabijecie mnie XD
Obrót spraw was zaskoczył , domyślam się XD
Jeszcze rozdział i koniec :)
Zrobię jeszcze podsumowanie i podam adres nowego bloga :)
btw powodzenia dla klas III na próbnych egzaminach ! :)
Enjoy x
super rozdział :) W życiu bym nie pomyślała że to był sen Asi :3
OdpowiedzUsuńnigdy bym nie pomyślała, że aż tak sytuacja się obróci :D
OdpowiedzUsuńnadal nie mogę ogarnąć xd
ale rozdział fajny :)
czekam na ostatni rozdział
:*
łooo.... :D
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, fajny ;d
Matko , ale zaskoczenie xd
http://everythingaboutyou-od.blogspot.com/ ^^
O JA PIERDZIELE ;O
OdpowiedzUsuńnigdynigdynigdynigdy nie pomyślałabym że to może się tak skończyć, NIGDY.
o masakra.
takie zaskoczenie. :d
O ! Szok ! No nieźle to tylko sen . Weny.
OdpowiedzUsuńNieeee ! Jolks, kochanie rujnujesz moje życie ! To nie może tak być. Błagam wymyśl coś, ale niech to nie będzie sen :(((( Prooooszę ! <3 A tak wgl, to rozdział boski :D Ale błagam, to może być głupi żart, ale nie sen ;(
OdpowiedzUsuńŁooooooooł ;o. Pisz szybko następny! <3
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam sie takiego zakończenia. Zaskoczyłaś mnie, ale pozytywnie. Piękne było to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńJeju ;o. Zaskoczyłaś chyba wszystkich ;D. Ale jest cudownie *.* I want next !
OdpowiedzUsuńPlease ! Next ! Today ! :)
OdpowiedzUsuńJa pierdziele. Ale ty do dziewczyno napisalas. No pelny szok. Wooooow.
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba.
Szkoda ze konczysz fajnie mogloby sie to dalej potoczyc ale i tak czekam na kolejne opowiadanie.
Bardzi bardzo bardzo mi sie poooodoba !!!
Pisz kolejny ,byle szybko go dodaj.
Zycze ci dalszej wenyyyy ... :)
Nathalie-me .! :)
pohfhgdsfr jeju . Nie sądziłam że to się tak bd kończyć ;p . Świetne opowiadanie .! ;d
OdpowiedzUsuń